Karol Wilhelm Ferdynand - książę Brunszwiku - pomnik

Manifest księcia Brunszwiku gen. Karola Wilhelma Ferdynanda z dnia 25 lipca 1792 w imieniu Austrii i Prus – czy miał szanse na powodzenie?

Manifest z 25. lipca 1792 roku sporządzony został przez dowódcę połączonych armii austriackiej i pruskiej gen. Karola Wilhelma Ferdynanda, księcia Brunszwiku. Dokument ten wydany został za namową emigrantów francuskich tuż przed wyruszeniem sił koalicyjnych z Koblencji nad Renem, tj. 15 lipca 1792. Stanowi on odezwę do ludności Paryża o uwolnienie, zapewnienie bezpieczeństwa oraz przywrócenie władzy królowi Ludwikowi XVI wraz z rodziną. W razie niespełnienia tego postulatu Francja miała zostać poważnie dotknięta interwencją armii sojuszniczych, a zdrajcy monarchii, którzy się nie ukorzą poddani srogiemu sądowi wojskowemu.

W pierwszym akapicie zapewniano paryskich adresatów, że dwory austriacki i pruski nie mają na celu uzyskania jakichkolwiek korzyści materialnych ani też prowadzenia podbojów, lecz jedynie przywrócenie Francuzom dawnego, praworządnego porządku, który jako jedyny był w według nich w stanie zapewnić społeczeństwu szczęście. Dlatego też sprzymierzeni zwracają się do „zdrowej części narodu francuskiego”, która jako ujarzmiona ma prawo wystąpić przeciwko „czynom swoich ciemiężców” (władzom rewolucyjnym i Zgromadzeniu Prawodawczym).

Mimo to, i wbrew intencjom autorów, tekst nie został przyjęty pozytywnie. Wola walki zyskała na sile, przez co zrealizowanie założeń manifestu było bardzo mało prawdopodobne. Lecz czy istniała szansa na spełnienie żądań Austriaków?

Preply - banner

Rozterki stronnictw politycznych I republiki

W czasie gdy książę Brunszwiku podpisywał akt manifestu, obie strony były już prawie gotowe do walnej rozprawy. Francuzi mieli jednak o tyle przewagę, że istniał w nich duch walki, obrony tego co zdobyli przecież własnymi rękami i przelaną krwią. Bronili wolności, równości i braterstwa (z francuskiego Liberté, Égalité, Fraternite). Jednakże warto uświadomić sobie jaka była w 1792 roku sytuacja Francji oraz dlaczego doszło do wybuchu wojny.

Jedną z głównych przyczyn, która miała doprowadzić do wojny, była sama rewolucja francuska i zmiany ustrojowe, jakie ona zapoczątkowała. Jednakże nie wszyscy rewolucjoniści tej wojny pragnęli. Wśród jej przeciwników byli między innymi jakobini. Mimo głosów sprzeciwu, większość Zgromadzenia Prawodawczego stanowili zwolennicy konfliktu zbrojnego, na czele z żyrondystami oraz wspierającymi ich sankiulotami, którzy wzburzali lud, a w sierpniu 1792 dokonali kolejnego zamachu stanu tworząc nową rewolucyjną Komunę oraz Konwencję Narodową zamiast Zgromadzenia Prawodawczego. Ich zdaniem krótkotrwała, zwycięska wojna była w stanie powstrzymać radykalizację nastrojów społecznych i poprawić sytuację gospodarczą państwa. Bowiem podatków wpływało do budżetu coraz mniej, do tego znacznie spadła wartość asygnat, wzrosła inflacja i powstała związana z nią drożyzna. Ustały też w znacznej mierze przemysł i rolnictwo, toteż społeczeństwu ciągle dokuczał i śmiertelnie zagrażał głód. Wszystko to było spowodowane było niepłaceniem podatków i ogólną anarchią w kraju.

Poza względami ekonomicznymi do konfliktu pchała żyrondystów rywalizacja z jakobinami, których spodziewano się pozbyć po zwycięstwie. Żeby poderwać całe masy do walki używano argumentów wzbudzających w plebsie trwogę przed spiskiem królewsko-arystokratycznym. Z kolei przeciwnicy rewolucji również podjudzali i pobudzali nastroje wojenne w nadziei na przywrócenie dawnego porządku.

szturm Tuileries - 10 sierpnia 1792
Szturm na twierdzę Tuileries 10. sierpnia 1792 – przeprowadzony przez sankiulotów w liczbie 20 tysięcy. W jego wyniku pokonano 950-osobową gwardię szwajcarską króla. Wydarzenie to było bezpośrednią przyczyną ostatecznego zniesienia monarchii 6 tygodni później. obraz Jean Duplessis-Bertaux, źródło: wikipedia.org

Emigranci absolutystycznej Francji w Koblencji

Jednakże powrót na stołki był dla arystokracji możliwy dopiero po klęsce Francji. Podobnie było i z królem, który w razie wojny mógłby zyskać na znaczeniu, jako głównodowodzący armii francuskiej, lecz on życzył Francji przegranej, tak aby dzięki ostrzom cesarskich i pruskich bagnetów ponownie wprowadzić we Francji absolutyzm. Toteż wielu przedstawicieli dawnej elity władzy oraz ludzi zagrożonych i śmiercią emigrowało na wschód, aby namówić tamtejsze władze do interwencji. Największym ich skupiskiem (4 tysiące osób) była Koblencja w Trewirze, krainie leżącej przy granicy francuskiej. Zaczęła tu powstawać ochotnicza armia emigrantów i działać organizacja, która mogła w przyszłości pretendować do roli rządu. 14 grudnia 1791 r. wysłano do elektora trewirskiego oficjalną prośbę, a raczej ultimatum, sygnowane przez króla, w którym domagano się usunięcia z Koblencji emigrantów francuskich. W przypadku odmowy elektor miał zostać uznany za wroga Francji.

Władze rewolucyjne Francji liczyły na to, że elektor jako członek Rzeszy Niemieckiej zwróci się o pomoc do cesarza Leopolda II, a on nie zgodzi się na przedstawione warunki. Jednakże ten, zdając sobie sprawę z ówczesnej słabości Austrii, obiecał elektorowi pomoc dopiero po usunięciu emigrantów. Mimo, iż przed wyznaczonym terminem przestano popierać emigrantów, 30. kwietnia 1792 roku, dążenia rewolucjonistów i króla pozostawały niezaspokojone, toteż doszło do wypowiedzenia Austrii wojny przez Francję.

I koalicja antyfrancuska Austrii i Prus

Wcześniej jednak cesarz Leopold II doszedł do porozumienia z Fryderykiem II Wilhelmem, z którym 25. lutego zawarł sojusz obronny. Z czasem przerodził on się w działania, które oznaczamy w historii jako I koalicję antyfrancuską. Austriacy zdawali sobie sprawę z tego, że kiedyś będzie musiało dojść do konfrontacji z agresywną, rewolucyjną Francją, toteż podjęli działania prewencyjne. Król pruski podzielał pogląd, że krótkotrwała, zwycięska wojna może nie tylko zatamować rozprzestrzenianie się rewolucji, lecz również przynieść korzyści jego krajowi.

Armia francuska, nieprzygotowana do działań bojowych, rozpoczęła ofensywę już pod koniec kwietnia. Podzielona na trzy kolumny podjęła marsz w kierunku austriackich Niderlandów, według planu gen. Dumourieza. Ofensywa rewolucjonistów załamała się jednak w skutek braku koordynacji działań między dowódcami, dezercji, a co najgorsze przez nieufność i bunt żołnierzy. Na szczęście dla rewolucji, główne siły Austrii były jeszcze daleko, a garnizon stacjonujący w Belgii miał jedynie bronić swych pozycji. Nie ulega bowiem wątpliwości, że szybka kontrofensywa byłaby w stanie rozpędzić rewolucjonistów i osiągnąć zamierzone cele. To się jednak nie stało. Francja miała jeszcze czas na wylizanie się ze strat. Wkrótce jednak rząd podjął decyzję o ponowieniu ofensywy, mimo protestów dowództwa. Trwająca do końca czerwca kampania zakończyła się również niepowodzeniem. Doprowadziło to do dalszego osłabienia państwa, dymisji w rządzie jak również dezercji w wojsku. Z sytuacji niezadowoleni byli również sami rewolucjoniści. Za klęski wojenne posądzono króla, rząd, jak również Zgromadzenie Prawodawcze, które posądzano o niewystarczającą inicjatywę i pobłażanie zdrajcom.

6. lipca do wojny przeciwko Francji przystąpiły oficjalnie Prusy, w obawie przed zbytnim wzmocnieniem Austrii. Powszechnie bowiem uważano, że sukces kampanii jest zapewniony, a Francja prawie że podbita. W między czasie Zgromadzenie Prawodawcze Francji wydało 4-5. lipca ustawę o „środkach jakie trzeba przedsięwziąć, gdy ojczyzna znajdzie się w niebezpieczeństwie”, by już 11. lipca w ustawie „Ojczyzna jest w niebezpieczeństwie” wezwać wszystkich Francuzów do obrony granic.

Odezwa gen. Karola Wilhelma – Manifest z Brunszwiku

25. lipca w Koblencji wystosowany został manifest austriacko-pruski. Trzeba przyznać, że nie mógł się on gorzej przysłużyć się królowi, oskarżanemu przecież o zdradę. Jak bowiem dobrze wiemy, na wieść o odezwie pruskiego generała Karola Wilhelma, 10. sierpnia 1792 roku tłum zaatakował pałac królewski w Paryżu. Król został aresztowany. Zgromadzenie wkroczyło na drogę terroru. 17. sierpnia powołało Nadzwyczajny Trybunał Kryminalny, przed którym za winy konspirujących emigrantów mieli odpowiadać członkowie ich rodzin. Niedługo potem znaleziono korespondencję króla, która jawnie świadczyła o tym, że dążył do przegranej Francji. Ponad 4 miesiące później, 21. stycznia 1793 roku Ludwik XVI, już jako obywatel Ludwik Kapet, wróg wolności narodu francuskiego, został zgilotynowany.

Bitwa pod Valmy obraz
Bitwa pod Valmy – obraz Horace Vernet, źródło: wikipedia.org

Bitwa pod Valmy – punkt zwrotny wojny

Cofnijmy się jednak trochę. We wrześniu Roku Pańskiego 1792 armia francuska, dobrze uzbrojona w działa, zastąpiła drogę idącej na Paryż armii pruskiej pod Valmy, niecałe 200 kilometrów od Paryża. Doszło tam do pojedynku artylerii, po którym armia pruska, uchodząca za najlepszą w Europie, wycofała się z Francji. Potyczka pod Valmy – po obu stronach padło 400 zabitych i rannych – była punktem zwrotnym wojny: w ślad za Prusakami, Austria także wycofała swoje wojska (ze względu na zmęczenie i epidemię czerwonki), a Francja przeszła do kontrofensywy, zajmując Belgię i ziemie niemieckie po Ren.

A co by było gdyby Francuzi przegrali?

Lecz czy ta wojna musiała mieć taki finał? Co by było gdyby wojska austriacko – pruskie nie zostały zatrzymane, gdyby wygrały pod Valmy, rozbiły wojska francuskie? Prawdopodobnie doszłoby – zgodnie z obietnicą manifestu, do oblężenia Paryża. Osłabiona armia francuska, pod naporem sojuszników, zostałaby zmuszona do wycofania się na zachód. W zależności od stopnia przygotowania do obrony, wojna mogłaby zakończyć się szybko bądź przedłużać w nieskończoność. Niewątpliwie opór Paryżan byłby silny. Widmo zajęcia miasta przez koalicjantów byłoby zbyt przeraźliwe, aby nie wzbudzić woli walki, obrony na śmierć i życie. Do tego dochodziłaby zawziętość samych atakujących. Zachęcona tyloma zwycięstwami armia austriacko-pruska, nie oszczędzałaby się.

Plan bitwy pod Valmy
Plan bitwy pod Valmy – źródło: napoleon.org.pl

Gdyby zawziętość obu stron nie ustępowała, bardzo prawdopodobne, że oblężenie skończyłoby się tragicznie. Obrońcy rozwścieczeni postępowaniem Austriaków, mogliby pozbyć się swojego największego atutu, jakim byłaby rodzina królewska. Gdyby uprowadzono bądź co gorsza zabito króla wraz z rodziną, sojusznicy nie daliby za wygraną. O ile Ludwik XVI by jeszcze żył, o tyle można byłoby go uratować, pertraktując z Francuzami. Lecz czy istniałaby szansa na przywrócenie mu władzy? Trudno to ocenić. Sprawa zależałaby głównie od rządzących ówcześnie Francją. Lecz nawet i w najlepszej konfiguracji, potencjalny rezultat pozostaje bardzo wątpliwy.

Król jako symbol zdrady i dawnego, niewolniczego porządku był już przegrany w oczach ludu. Toteż nawet, gdyby został wprowadzony na tron, nie porządziłby długo. Austriackie i pruskie garnizony również wzbudzałyby odrazę i niechęć. Dlatego też bardziej prawdopodobnym wydawałoby się rozwiązanie kompromisowe. W obawie przed jeszcze większym osłabieniem Francji i niechybnie czekającym ją głodem, rewolucjoniści mogliby wydać rodzinę królewską Austriakom, w zamian za wycofanie wojsk. Mimo to, Francja musiałaby się zgodzić na pewne ustępstwa terytorialne. Gdyby taka sytuacja miała miejsce, cesarz prędko wycofałby swoje wojska. Bowiem na wschodzie w Polsce i na Bałkanach pozostawały nierozstrzygnięte problemy. Odwrót musieliby zarządzić również Prusacy, jednakże zaopatrzywszy się uprzednio w łupy.

Jak widać, wprowadzenie postanowień traktatu, nawet przy użyciu przeważającej siły nie byłoby łatwe, a wręcz niewykonalne. Zawsze w postaci efektu zwrotnego spotykano by się z oporem dużych i podburzanych mas. To jest problemem każdej niekontrolowanej rewolucji, że nierozumny i ślepy na prawdziwy interes państwa plebs broni do końca tego, co nie zawsze jest wykonalne. Naraża wtedy cały naród na porażkę. Jednak jak dalej potoczyłyby się losy Rewolucji Francuskiej i Europy, gdyby zwyciężyło rozwiązanie kompromisowe?

Pokój/rozejm między rewolucyjną Francją a koalicją – historia alternatywna

Zakładając, że Austria i Prusy nie chciałyby prowadzić dalszej walki oraz, że zawarty by został pokój, można by się spodziewać stabilizacji we Francji. Może udałoby się zawrócić z drogi terroru. Do władzy doszliby umiarkowani rewolucjoniści lub monarchiści. Gdyby do tego rządowi francuskiemu udało się uspokoić lud, namówić go do płacenia podatków lub po prostu zaciągnąć pożyczkę za granicą, sytuację można by ustabilizować. Najważniejszą kwestią byłoby zaspokojenie głodu. Można by ją załatwić poprzez rozruszanie gospodarki, wznowienie produkcji i handlu. Francja zaczęłaby stawać na równe nogi. Oczywiście, nie tak prędko byłaby w stanie stać się znowu potęgą. Na morzu znowu dominowaliby Anglicy, chociaż nie wiadomo, czy w przyszłości nie mieliby mniej udziałów w koloniach, właśnie na korzyść Francji. Bowiem najprawdopodobniej nie byłoby epoki napoleońskiej, która przecież pogłębiła kryzys państwa francuskiego. Ominąwszy straty poniesione w niepotrzebnych 23 latach wojen, Francja miałaby zapewniony lepszy start w rywalizacji ogólnoeuropejskiej i –światowej.

Zgaszona rewolucja francuska a sprawa polska

Nie wybiegając zanadto w przyszłość, należy powiedzieć, że zdecydowane zwycięstwo Austriaków i Prusaków, byłoby ostatecznym ciosem dla Rzeczypospolitej (pod warunkiem, że nie doszłoby do konfliktu między Austrią i Prusami – dwoma zwycięzcami, taka sytuacja byłaby szansą dla Polaków, którzy mogliby działać w sojuszu z jedną ze stroni).

Nawet gdyby nie doszło do wybuchu powstania kościuszkowskiego (przeczytaj więcej o Uniwersale Połanieckim), wzmocnieni rozbiorcy tym bardziej łakomie spoglądaliby na nierozgrabione jeszcze terytoria. Tym bardziej by ich w przyszłości strzegli. Gdyby Napoleon nie doszedł do władzy, płonnymi byłyby nadzieje wielu wykształconych i dzielnych Polaków, którzy emigrowali do „swej drugiej ojczyzny”, jak później nazywano Francję.

Nie wiadomo czy w przyszłości Polacy mieliby wystarczająco dużo sił i na tyle mocną świadomość narodową, aby walczyć o niepodległość. Przecież przez najbliższy okres po zgaszeniu insurekcji kościuszkowskiej, nie pojawiałaby się nigdzie nazwa „Polska”. Bez wątpienia rozbiorcy mieliby o wiele łatwiejsze zadanie, aby nie być zmuszonymi używać tej nazwy, gdyby wcześniej Polacy nie dali znać o swej waleczności i niezłomnej woli w epoce napoleońskiej i Księstwie Warszawskim. Toteż ta niebytność państwowa Polaków mogłaby zaważyć na przyszłości losów nie tylko środkowej, lecz i całej Europy.

Kosztem Polaków umocniliby się Prusacy i Austriacy, którzy odgrywaliby jeszcze znaczniejszą rolę w przyszłej polityce międzynarodowej. Mogliby łatwiej podbijać Europę. Wszystkie powyższe hipotezy opierają się jednak na założeniu, że ujarzmienie żywiołu morderczej rewolucji było możliwe. Kiedy, jeśli nie przed egzekucją Ludwika XVI? Czy w ogóle, jeśli już po jej wykonaniu?

Poddanie się Francuzów otworzyłoby parę wrót koalicjantom. Austriakom łatwiej byłoby opanować Italię, Prusakom zaś szybciej zjednoczyć Rzeszę niemiecką. Centralizacja władzy w Europie w rękach kilku mocarstw wzmogłaby rywalizację, a tym szybciej doprowadziłoby to do konfliktu ogólnoeuropejskiego, -światowego. Ten zaś mógłby w dużym stopniu zmienić sytuację polityczną w Europie.

i Rozwiązanie to miałoby szanse powodzenia nawet i w historii rzeczywistej. Austrię i Prusy dzieliły odmienne interesy w Rzeczypospolitej, południowych Niemczech. Gdyby znalazł się odpowiedni intrygant, sukces miałby jak na dłoni. Konflikt przerodziłby się w wojnę europejską rangi wojny siedmioletniej 1756-1763.