Polscy emigranci inzynierowie i badacze - Ernest Malinowski

Polska „pożyteczna” emigracja – zagraniczne losy wpływowych Polaków w XIX wieku

Z okazji 101. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, przygotowaliśmy dla Państwa publikację nt. losów naszych narodowych emigrantów inżynierów i badaczy z okresu, kiedy wciąż walczyliśmy jako naród o państwowość. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że także o przetrwanie polskości. Okres zaborów trwał 123 lata, o czym uczą się już dzieci w szkole na lekcjach historii. Poznają przy okazji okres ostatnich lat rządów króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, założenia Konstytucji 3 maja, ostateczny upadek kraju i początek walki o wolność zarówno w Polsce, jak i zagranicą. Dowiadują się o tym, że szukaliśmy pomocy zarówno u innych, w tym przede wszystkim u Napoleona, jak i że później musieliśmy być zdani tylko na siebie podczas powstań. Cały okres zaborów to też przede wszystkim historie ludzi, którzy polskość przekazywali w genach i w swojej pracy na rzecz Polski, ale jak się okazuje, także na rzecz innych krajów. O tych właśnie emigrantach, cichych bohaterach jest ten tekst.

Preply - banner

Fryderyk Chopin, Juliusz Słowacki, Adam Jerzy Czartoryski – polscy emigranci, niezapomniane przez historię wielkie postacie. O nich słyszało co trzecie europejskie, a każde polskie, dziecko. Znani, podziwiani, posiadają swoje pomniki w wielu zakątkach świata. I choć wpłynęli znacząco na muzykę, poezję i politykę niejednego kraju, to nie o nich zamierzamy powiedzieć. Zapraszamy w świat ludzi „bezdomnych” w historii, którzy dawno już zginęli w mrokach ludzkiej pamięci. Wraz z nimi zaginęła pamięć o ich czynach, czasem nie mniejszych niż Wielkich Emigrantów. I choć można powiedzieć, że np. Sybiracy to nie emigranci, tylko przymusowi zesłańcy, myślimy, że warto o niektórych z nich wspomnieć, by na nowo, a może po raz pierwszy zagościli w naszej wyobraźni.

Ernest Malinowski – Inżynier i budowniczy Peru

Ernest Malinowski urodził się 5. stycznia 1808 na Wołyniu, w Sewerynach. W „Rodzinie – herbarzu szlachty polskiej” Uruskiego napotykamy na byłego adiutanta generała Zajączka z roku 1809, Jakuba Malinowskiego. Jest to tata Ernesta, który wraz z synami Rudolfem i Ernestem, wyemigrował po powstaniu listopadowym, w którym walczyli razem w bitwie o Olszynkę Grochowską (Ernest jako oficer Korpusu Inżynierów). Wyjechał do Peru, które tyle zawdzięcza jego pobytowi. Ernest trafił tam w roku 1852, po podpisaniu umowy na pracę w roli inżyniera. Do tego czasu z wyróżnieniem skończył paryską wyższą uczelnię techniczną (Szkołę Dróg i Mostów) i brał udział w Wiośnie Ludów w Badenii. Był zatem doświadczony wojną. W Peru nie zastał tak naprawdę żadnej infrastruktury komunikacyjnej. Cały ciężar związany z transportem spoczywał na karkach zwierząt i barkach ludzi. Inżynier zaczął na początku projektować mosty, drogi i pierwsze linie kolejowe. Chciał połączyć kopalnie miedzi i saletry z portami nad Pacyfikiem. Zorganizował wyższą uczelnię dla przyszłych inżynierów – kadr technicznych. Założył również Sociedad Geografica de Lima (Towarzystwo Geograficzne) oraz Club Nacional. Ten ostatni miał charakter polityczny, można powiedzieć patriotyczny. Ernest był człowiekiem wszechstronnym, ciekawym świata, można by rzec – człowiekiem renesansu. Uczestniczył w życiu kulturalnym i naukowym Peru.. W swoim umiłowaniu piękna dążył do odbudowania cudownego miasta Arequipa, które zostało zniszczone podczas wojny. Dla owego miasta zaprojektował ozdobne bruki.. Malinowski był także twórcą Towarzystwa Sztuk Pięknych. Wziął udział w pracach nad modernizacją mennicy limeńskiej. Opublikował studium o zawartości kruszcu w monecie. Widać stąd, że Ernest Malinowski włożył niemało trudu w kraj, wydawało się egzotyczny, a na pewno w jakiś sposób obcy. Jednak największe osiągnięcia jeszcze na niego czekały.

W kwietniu 1864 roku rozpoczęła się wojna pomiędzy Peru, a jej byłą metropolią – Hiszpanią. Malinowski, dzięki doświadczeniu wojennemu (powstanie w Polsce, Wiosna Ludów), otrzymał zadanie zorganizowanie obrony portu Callao. Został on nie tylko umocniony. Ernest Malinowski zdołał wymyślić sposób na umieszczenie armat na ruchomych platformach, dzięki czemu armaty mogły ostrzeliwać większe obszary. Peruwiańczycy z zaskoczenia zaatakowali wroga. Zdumieni Hiszpanie, zasypani kulami, zmuszeni byli do odwrotu. Rząd peruwiański nadał Malinowskiemu honorowe obywatelstwo, został on uznany za bohatera narodowego.

Budowa kolei transandyjskiej w Peru: Lima – La Oroya

W 1868 roku amerykański przedsiębiorca Henry Meiggs (o tej postaci szeroko pisze Stefan Bratkowski w „Skąd przychodzimy” – okazuje się, że Meiggs był skorumpowanym spryciarzem) zlecił Malinowskiemu opracowanie założeń budowy linii kolejowej, która połączyłaby Limę z bogatymi w minerały regionami. Wszystkie poszlaki wskazują jednak na to, że to sam Malinowski wystąpił z taką propozycją (Meiggs później zagarnął wszystkie jego zasługi). Anglicy stwierdzili wówczas, że „projekt inż. Malinowskiego przewiduje przeprowadzenie linii kolejowej na wysokości prawie 5000 m, a to jest niemożliwe. Również mosty i wiadukty żelazne, które projektuje, są w technice mało jeszcze znane, obliczenia wątpliwe, a realizacja ryzykowna”. Jednak rok później, 23 grudnia 1869 roku, rząd Peru podpisał z Meiggsem kontrakt na budowę.

Ernest Malinowski - kolej transandyjska
Ernest Malinowski na pocztówce z zaprojektowaną przez siebie koleją transandyjską

Budowa linii była bardzo znaczącą inwestycją w Peru, ponieważ umożliwiała transport bogactw naturalnych w głąb kraju, co było wcześniej nieosiągalne. Trasa Lima – La Oroya miała liczyć 219 km, a na jej zbudowanie przewidziano sześć lat. „Specjalne wytyczenie trasy, w tym zygzakowaty układ torów oraz budowa licznych mostów i tuneli, w wyjątkowo trudnych warunkach terenowych i pracy – w rozrzedzonym powietrzu i w walce z chorobami, zadecydowały o randze Centralnej Kolei Transandyjskiej jako jednego z najwybitniejszych dzieł inżynierskich epoki. Kolej ta była uważana za prawdziwy cud XIX-wiecznej techniki. Jeszcze do dziś wzbudza zachwyt i podziw dla jej budowniczych” – pisze Zygmunt Rawicki w tekście „Transandyjska Kolej Centralna w Peru”. Jak z kolei pisze Stefan Bratkowski, Malinowski był wyciągany spod lawiny, a raz lina, na której wisiał w jakiejś przepaści, którą badał, została niemal przerwana przez ostrą skałę.

Słowa słowami, ale pewnie nie da się opisać, ile serca włożył Ernest Malinowski, polski inżynier, w realizację swego planu. Jak już zostało wspomniane, na długie lata został on jednak zapomniany, a jego czyn przejął oszust Meiggs. Ten „bezdomny w historii” zostawił po sobie trwały ślad w postaci kolei transandyjskiej, która niesamowicie ułatwiła komunikację. Miał jak opisaliśmy, również swój udział w politycznej historii Peru. Jego udział w kulturze tego kraju jest nie do przecenienia. W Polsce jednak pozostał po nim jeden z pociągów ekspresowych PKP Intercity (nazwa „Ernest Malinowski”, kursujący z Warszawy do Krakowa. O więcej rodacy się nie postarali.

Losy uczonych wygnanych na Sybir

Syberia – słowo – symbol. Miejsce zsyłki wielu tysięcy Polaków. Emigrantów przymusowych, jeśli tak można powiedzieć. A to Polaków nie byle jakich, lecz inteligencji, szlachty. W „Wielkiej Encyklopedii Powszechnej” znajdujemy pod hasłem Syberia pięćdziesiąt wierszy druku o wszystkich kolejnych falach zsyłek, ale o wkładzie Polaków w badanie i rozwój tego obszaru – wierszy dziewięć, zaledwie kilka nazwisk.

Sybiracy byli jednak wspaniałymi ludźmi. Jan Czerski „przymusowo wyemigrował” na Sybir za udział w powstaniu 1863 roku, licząc sobie, notabene zaledwie osiemnaście lat. Nikt inny przed nim, ani po nim, nie dokonał tyle dla kartografii Syberii. Czerski wniósł swój niemały wkład do opracowania mapy Azji północno-wschodniej, obszaru, na którym przez dziesięć miesięcy leży śnieg – północnego bieguna zimna. Rosjanie, w przeciwieństwie do nas Polaków, docenili Czerskiego – największe pasmo gór we wschodniej Syberii zostały ochrzczone jego nazwiskiem. Są to góry dłuższe i wyższe niż Karpaty – Góry Czerskiego. Tak samo nazywa się drugi grzbiet górski – na Zabajkalu.

Jan Czerski - Góra Czerskiego
Jan Czerski – Góra Czerskiego na mapie

Aleksander Czekanowski – przewędrował w tamtym rejonie pustkowi dwadzieścia pięć tysięcy kilometrów, głównie pieszo. Gdzie on nie był, czego nie widział!

Benedykt Dybowski – największy badacz i znawca Bajkału, jeden z czołowych zoologów tamtych lat. Jako zesłaniec, po powrocie do Polski nie mógł znaleźć pracy. Zebrał się i wyruszył jako lekarz na Kamczatkę.

Karol Bohdanowicz – jeden z najwybitniejszych geologów na świecie w historii tej dziedziny nauki, a z pewnością największy geolog Syberii do I wojny światowej.

Bronisław Piłsudski – nazwisko dobrze znane – przecież to starszy brat marszałka Józefa (sic!) I tak jak on zesłany na Syberię. Tyle, iż z tą różnicą, że spędził tam nie pięć, lecz piętnaście lat. Wśród kryminalistów na Sachalinie, prowadził badania nad ginącymi Ajnami, leczył ich, uczył i pośredniczył w kontaktach z władzami.

Wacław Sieroszewski – głośny pisarz. Zesłany na Syberię w roku 1878, za udział w organizacji socjalistycznej Waryńskiego, spędził na „przymusowej emigracji” piętnaście lat, głównie w Jakucji. Osiedliwszy się wśród Jakutów, zasymilował się do tego stopnia, że pojął sobie za żonę jedną z przedstawicielek tego ludu. A stało się to na dodatek według wszelkich tamtejszych zwyczajów. Rozpoczął systematyczne badanie kultury Jakutów. Rezultatem badań były znakomite prace etnograficzne. Za pierwszą pracę, przedstawioną w roku 1893, zatytułowaną „O jakuckich pieśniach i piewcach”, otrzymał złoty medal Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego.

To tylko kilka nazwisk Sybiraków, którzy w jakiś sposób wpłynęli na losy tego obszaru. Można by jeszcze wspomnieć choćby Feliksa Kona oraz Piekarskiego, Wołłosowicza i Różnowskiego. Wszyscy oni, oraz wcześniej wymienieni, włożyli wielki wkład w rozwój Syberii. Czy to po prostu poprzez odkrywanie jej niezbadanych zakątków i tworzenie map, pisanie wielkich prac i uświadamianie światu niezwykłej różnorodności kultur, czy asymilowanie się z tamtejszą ludnością.

Podsumowanie

Przedstawione przez nas postacie to nie tylko pojedynczy ludzie i ich życiowe historie. Ogromny podziw wzbudza ich samozaparcie i motywacja, które przecież w tak trudnych warunkach jak oddalenie od własnej ojczyzny, a nade wszystko zesłanie, są nieodzowne do przeżycia. Jakiego to wysiłku woli wymagało, by podtrzymać wolę przetrwania. Sybiracy nie gnili na zsyłkach, nie tracili głów, lecz stawali się silnymi i wytrzymałymi ludźmi. Ernest Malinowski był również przykładem człowieka, który nie zmarnował swojej życiowej szansy. Może nie jest teraz w Polsce aż tak znany jak Ignacy Domeyko (który również uczynił wiele dobrego dla rozwoju jednego z krajów Ameryki Południowej, a dokładniej Chile), ale jego postawa także zasługuje co najmniej na dobrą pamięć. Pisząc o nim, natchnęła nas szczególna refleksja o losie Polaków, tych wygnanych bojowników o wolność. Jej wydźwięk był w nas jak najbardziej pozytywny. Jak widać, okazuje się, że w historii przetoczyło się wiele postaci, naszych rodaków, dla których los był jednak łaskawy i wynagrodził ich satysfakcją z wykonywanej pracy. A więc śmiało można rzec, że kształtuje się przed nami nowy obraz wygnanego żołnierza – emigranta. Ale nie w takim stopniu fatalnego, jak opisany przez Henryka Sienkiewicza w „Latarniku” Skawiński. Możemy śmiało mieć nadzieję, że ci kolejni „bezdomni w historii”, o których przecież tak rzadko się mówi i pisze, staną się nam bliżsi, a pamięć o ich czynach pozostanie żywa w naszej świadomości.

Wydaje się, że czasy, gdy perspektywa wyjazdu za granicę (a w domyśle na zachód) była co najmniej znikoma, przeminęły bezpowrotnie. Status obywateli naszego kraju zmienił się diametralnie po tym, jak runęła „żelazna kurtyna”, a tym bardziej, gdy Polska przystąpiła do Unii Europejskiej. Bez żadnych przeszkód możemy podróżować po Europie. Pomagają nam kolejne zmiany i udogodnienia w tej sferze. Otwarcie granic w 2004 roku, a co najważniejsze – rynków pracy w krajach UE stworzyło ogromne możliwości dla Polaków, którzy zaczęli masowo emigrować. Dzieje się to przeważnie w celach zarobkowych. Niewątpliwie wśród naszych rodaków, pracujących w krajach takich jak Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Hiszpania, jest wielu wybitnych specjalistów z różnych dziedzin. Kwiat polskiej nauki i inteligencji nierzadko skazywany był na emigrację i to najczęściej z przyczyn politycznych i ideologicznych. Wielu z tych buntowniczych apostatów skonfrontowało się z odmiennością innych krajów oraz kultur i odniosło sukces. Nie rzadko przyczynili się również do rozwoju miejsc i społeczności, wśród których działali.